Temat ważny, gdyż wiele osób kojarzy jogę z nurtem filozoficzno-religijnym. I mają rację, gdyż joga narodziła się 5000 lat temu w kulturze wschodu i tam ma swoje korzenie. Ale…
Jest duże ALE, gdyż joga to nie tylko ścieżka duchowa. Dla mnie joga (mówiąc joga, mam na myśli skrót myślowy, tak naprawdę chodzi mi o część jogi, jaką są asany, czyli ćwiczenia fizyczne) to przede wszystkim prekursor fizjoterapii. To genialnie dobrane ćwiczenie, w którym wzmacniamy lub rozciągamy nie tylko mięśnie i stawy ale również powięzi. Mówię tutaj oczywiście o jodzie klasycznej, a nie o np. akrobatycznej. Z pozycji jogi czerpie fizjoterapia, pilates, wiele form pracy z ciałem jak np. body art. Ja również z niej czerpię, pełnymi garściami. Ćwiczenia, które proponuję na zajęciach wywodzą się między innymi z jogi, ale zmodyfikowane zostały za pomocą metodologii terapeutycznej, a następnie dostosowane do potrzeb kobiety ciężarnej. Czy wciąż jest to joga? Zapewne wielu nauczycieli jogi klasycznej pokręciłoby głową, przecząco rzecz jasna. Ja im wtóruję, gdyż moje zajęcia z jogi czerpią, ale do klasycznej 8-stopniowej ścieżki jogi im bardzo daleko, i pewnie nigdy do niej nie dojdą, bo idą w inną stronę.